Picture
Standardowe papierowe dzienniki zostają wypierane i zastępowane wygodniejszymi dziennikami elektronicznymi.Nowoczesny, elektroniczny dziennik usprawnia pracę szkoły, rodzice na bieżąco informowani są z ocenami swoich dzieci ale także uwagami ,nadchodzącymi zebraniami.Elektroniczny dziennik to uniwersalne ,przejrzyste i łatwe narzędzie w obsłudze,a powstało dzięki współpracy firmą specjalizującym się tworzeniach baz i stron internetowych z dyrektorami, nauczycielami i rodzicami.Z dzienników elektronicznych korzysta kilka procent szkół ale oficjalne statystyki (obejmujące szkoły posiadające dziennik ale nie korzystające z niego) są o wiele wyższe.Zwiększyło się zainteresowanie dziennikiem elektronicznym od roku szkolnego 2011 / 2012 ,kiedy zaczęto go traktować jako narzędzie usprawniające pracę szkoły ale także atrakcyjność szkoły w czasie rekrutacji.Na rynku polskim jest kilkunastu producentów i dystrybutorów dzienników ,a każdy różni się łatwością w korzystaniu ,bezpieczeństwem w przechowywaniu danych osobowych oraz CENĄ.Przejdźmy do plusów i minusów takiego dziennika.

                                                                             PLUSY:
  1. Poprawa funkcjonowania szkoły oraz wizerunku szkoły, 
  2. Dziennik posiada statystyki,wykresy,zestawienia,raporty potrzebne do kontroli pracy szkoły,
  3. Możliwość wydruku ocen ,formularzy ,dokumentów po kliknięciu jednego przycisku,
  4. Poprzez zawiadamianie o bieżących wydarzeniach w szkole rodzice bardziej wspierają szkołę w wypełnianiu obowiązków edukacyjnych i wychowawczych,
  5. Mniej pracy dla nauczycieli przez prowadzenie dziennika w formie papierowej,
  6. Wizerunek szkoły nowoczesnej,
  7. Plusem dużym będzie dziennik ,który spełnia wymagania ochrony danych osobowych,


                                                                            MINUSY:

  1. Wszystkie wymagają komputera ,laptopa ,iPad-a czy innych urządzeń,
  2. Koszt wyposażenia w komputery i wyżej wymienione większości sal lekcyjnych,
  3. Dziennik i obsługa go wymaga kilkunastu godzin wdrożenia,
  4. Jeśli będą mało intuicyjne ,przejrzyste to nauczyciele wcześniej czy później przestaną z nich korzystać,
  5. Jeśli nie obejmą całego procesu edukacyjnego to możemy z nich zrezygnować (ceny zaoszczędzenia czasu przez nauczycieli),
  6. Jeżeli nie mają w menu informacji dla kontrolerów to mogą nie spełniać wymagań prawnych ochrony danych osobowych,



Jakie jest wasze zdanie na temat dzienników elektronicznych i doświadczenie z nimi ???

 
Picture
Powszechnie przyjęto, że Internet na uczelni jest rzeczą niezbędną w życiu każdego studenta. Niestety, będąc na paru wydziałach w tygodniu, wciąż napotykam problem w połączeniu się do studenckiej sieci Eduroam. Jest to albo słaby sygnał, albo wolne łącze, ale i niestety najczęściej – jego brak. Bardzo dobrze pamiętam jeszcze czasy, gdy Internet w domu posiadało niewielu, a jego najszybsza prędkość wynosiła 512kb/s. Dużo się od tamtego czasu u nas nie zmieniło, bo żeby połączyć się z siecią dalej niż 15 metrów od nadajnika, trzeba wykazać się dużą cierpliwością. Niejeden student zgodzi się ze mną, że sprawdzenie USOSa czy e-maila na uczelni jest niekiedy sprawą priorytetową. Ośmielę się stwierdzić, że uczelnia nie sprostała nowym wymaganiom i nie podejmuje żadnych kroków, by tę sytuację poprawić. O ile nie jest trudno pobrać i zainstalować odpowiedni program (ze strony UMK) i połączyć się z siecią, to jednak korzystanie z niego może już wywołać pewien kłopot. W miejscach ogólnodostępnych, tj. na korytarzach, salach wykładowych, w bibliotekach problemu nie ma – jest nawet największy zasięg wi-fi. Co jednak z resztą pomieszczeń, już nie mówiąc o miasteczku akademickim i o wydziałach znajdujących się poza nim? Czy będąc w XXI wieku, w czasach, gdy wszędzie reklamuje się bezprzewodowy i darmowy Internet, naprawdę powinien istnieć problem z korzystaniem z mobilnych urządzeń i surfowania w internecie? Dużo się nie trzeba zastanawiać – na żadnym poważnym uniwersytecie nie powinno być miejsca na tego typu sytuacje. Niestety na dzień dzisiejszy wygląda to zupełnie inaczej. Tym samym wielu studentów rezygnuje w przynoszenia laptopów na uczelnię, bo w praktyce nie mają one większego zastosowania..

A jak według Was wygląda wykorzystanie i potencjał sieci bezprzewodowej na Uniwersytecie? Zapraszamy tym samym do wypełnienia ankiety poświęconej temu tematowi.


 
Picture
Szkoły za oceanem stawiają na nowe technologie i rozdają swoim uczniom iPody. Wielka Brytania zapewnia dostęp do Internetu wszystkim uczniom. Pojawia się następujące pytanie : Czy taki sposób na nowoczesną edukację faktycznie się sprawdzi? W filmach science-fiction przyswajanie czegoś nowego odbywa w kilka sekund po "wtłoczeniu" do mózgu ucznia informacji. W rzeczywistości technologie pozwalające na kilkusekundowy kurs obsługi helikoptera przez internet nie istnieją. Jednak szkoły na całym świecie prowadzą programy mające na celu unowocześnienie systemu edukacji.

Czy lekcje informatyki są potrzebne?

Kiedyś za szkołę nowoczesną uważaną taką ,która posiada własną pracownię komputerową ,a dzieci uczęszczające do niej mogły przez godzinę w tygodniu uczyć się informatyki i obsługi komputerów oraz popularnych programów. Najnowocześniejsze (i często najbogatsze) szkoły wiedzą jednak, że nie o to chodzi. Zamiast prowadzić lekcje informatyki, wykorzystują internet i nowoczesne technologie podczas wszystkich zajęć. Najpopularniejszy sposób na unowocześnienie lekcji, to skorzystanie z interaktywnych tablic. Poza wyświetlaniem slajdów i animacji, można manipulować przedstawionymi grafikami za pomocą gestów. Takie rozwiązanie idealnie nadaje się do zachodzących w fizyce zjawisk. Poszerzona rzeczywistość przeniesie ucznia w sam środek ważnej bitwy.“Każdy uczeń i student powinien mieć tablet zamiast teczki” - stwierdził Waldemar Pawlak w wywiadzie opublikowanym przez “Rzeczpospolitą”.

Tablet to przenośny komputer przypominający górną część laptopa. Zwykle ma wymiary książki, waży mniej niż kilogram i pozwala na bezprzewodowy dostęp do Internetu. Wszystkie dane wprowadza się za pomocą dotykowego wyświetlacza, gdyż urządzenie nie ma prawdziwej klawiatury. 

Tylko czy faktycznie cena tabletu jest tak korzystna?



 
Picture
Na niejednym amerykańskim filmie dostrzec można rzesze studentów maszerujących dumnie na wykład z laptopem pod ręką. Widok ten nikogo w zasadzie dziś nie dziwi. Chyba już tylko nielicznych może zaskoczyć fakt, że statystycznie spora część studentów z kierunków ścisłych i technicznych zdecydowanie częściej wybiera laptopa do notowania i robienia różnych obliczeń niż ołówka i kartki. Elektroniczne zeszyty niemal na stałe wtopiły się w tło studenckiego życia, oferując prostszą, w tym tanią i szybką wymianę notatek i informacji. Do tego z możliwością surfowania po internecie o każdym czasie i miejscu można bardzo łatwo urozmaicić sobie nudny wykład. Laptop oferuje niekiedy szybsze, w tym nawet bezwzrokowe pisanie, co przy porównaniu ze zwykłym przepisywaniem tekstu z rzutnika można zaoszczędzić sporo czasu. Podobnie ma się z funkcją nagrywania dźwięku bądź obrazu – wykład na Zachodnich uczelniach można wysłuchać i obejrzeć nie wychodząc z domu, a przekazywane od wykładowcy informacje od razu sprawdzić w sieci. Jest jednak druga strona medalu. Powszechnie wiadomo, że ręczne pisanie o wiele bardziej ułatwia zapamiętywanie niż jego elektroniczny, mechaniczny zapis. Podobnie to wygląda z jego użytkowaniem – mało kto nie odważy się w trakcie półtoragodzinnych zajęć nie zajrzeć na facebooka czy sprawdzić maila. Ma to całkiem duże znaczenie przy naszej podzielności uwagi i zapamiętywaniu. Zaburza to także pewnego rodzaju relacje wykładowca a student. Laptop w pewnej mierze stoi pomiędzy tej relacji, zaburza właściwy kontakt z wykładowcą, już nie wspominając o innych studentach, których dźwięk naciskanych klawiszy może po prostu rozpraszać.

A jakie jest Wasze zdanie na temat użyteczności laptopów i innych urządzeń mobilnych na wykładzie? Podzielcie się uwagami w komentarzach. Zachęcam także do poświęcenia chwili uwagi ankiecie nt. korzystania z laptopa, wyniki opublikujemy wkrótce.
Poniższy filmik przedstawia (w dość humorystycznym tonie) potencjalną „ofiarę” wykładowcy, który nie toleruje laptopów na swoich zajęciach.



 
Picture
7 marca 2012 roku jest kolejnym dniem, który zapisał się na kartach historii nowych technologii. Chodzi dokładnie o premierę nowego tabletu od Apple - iPada nowej generacji, który od zeszłorocznej premiery drugiej wersji nie traci na popularności. Tym samym sposobem naszła mnie refleksja na polski odpowiednik wykorzystania nowych technologii w edukacji. Jeszcze tak z niespełna dwa lata temu część posłów zasiadająca dziś na najlepszych miejscach w Sejmie bardzo optymistycznie wyrażała się na temat wprowadzenia tego urządzenia do polskich szkół. Wychwalano jego pozytywy, możliwości, oczywiście przy jednoczesnym upowszechnieniu darmowego Internetu i oprogramowania. Głównie w celach edukacyjnych dla uczniów i studentów. Jak to u nas już bywa - na obietnicach się skończyło. Owszem, tablety do Polski zamówiono, ale trafiły one w ręce... posłów. Najdroższej generacji iPady nie trafią do uczniów, ponieważ z powodów oszczędnościowych i informacyjnych bardziej potrzebują ich polscy posłowie. Bardzo ochoczo na ten temat wypowiadał się sam wicepremier Waldemar Pawlak, który projekt ten uważa za pro-środowiskowy i wygodny. Podobnie zresztą wypowiadał się rok wcześniej, gdy pytany o reformę stwierdzał, że priorytetem nowego rządu jest wspieranie i kierowanie polskiej edukacji na wyższy poziom.
Dla porównania warto napisać, że w krajach zachodnich tablety i laptopy już na trwałe zapisały się w tamtejszym szkolnictwie, śmiało przy tym propagowane przez rząd, który potrzeby edukacji stawia wyżej nad wygodę i utrzymywanie biurokratycznego światka.
A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Czy wolicie tradycyjne środki zapisu zajęć, czy jednak lepiej byłoby korzystać z cyfrowych narzędzi?