Picture
Nie trzeba przekonywać uczniów, że niemal każdy film prezentowany w klasie może okazać się ciekawszy od klasycznej formy prowadzenia zajęć. Tym bardziej jeśli jest to film edukacyjny bądź fabularny, który w mniejszym bądź większym stopniu przedstawia wartości, które związane są z tematem zajęć. Nawet gdy klasa nie posiada odpowiednich środków do realizacji tych celów (telewizor, magnetowid/odtwarzacz DVD), to wcale nie znaczy, że trzeba z tego zrezygnować. Historię wojenną, a nawet starożytną można przedstawić w bardziej przystępny sposób, zapraszając klasę do kina. Wiążę się to nie tylko z poszerzeniem wartości poznawczych ucznia, pokazaniu „nudnych wydarzeń” w ciekawszy sposób, ale zmuszaniem także do refleksji i samodzielnego poszerzenia wiedzy na przykładzie innych filmów. Filmy dokumentalne i historyczne są oczywistym przykładem, wystarczy wspomnieć głośny film Andrzeja Wajdy – „Katyń”, który po pochlebnych recenzjach emitowano także w rosyjskich telewizjach publicznych. Film ten, cieszący się ogromnym zainteresowaniem w większości szkół publicznych, miał najbardziej zwrócić uwagę na te wydarzenia, które do dziś wzbudzają wiele kontrowersji. Cel został jak najbardziej osiągnięty – wielu uczniów poznało prawdę, którą często licealiści bądź gimnazjaliści nie zdążyli przerobić na lekcjach.

        Wizualne środki dydaktyczne, bo do takich zaliczają się filmy, mają przede wszystkich wspierać metodykę pracy nauczyciela – słowem wstępu powinno być wyjaśnione w jakim celu oglądamy dany film i co ma nowego pokazać. Wnioski wyciągnięte z tego, w formie pogadanki, dyskusji powinny ułatwiać osiągnięcie zamierzonych celów zajęć. Odpowiednio dobrane środki dydaktyczne, w tym już sam tytuł i jego tematyka, oddziaływają na wyobraźnię ucznia, zmuszając go do refleksji i przeżycia tych wydarzeń oczyma bohaterów.
   
        Kształcący się obecnie pedagodzy w semestrze zimowym mieli co tydzień zapoznać się z jednym tytułem filmu nawiązującym do następnych zajęć z pedagogiki społecznej. Uważam, jak zapewne wielu innych, że taka forma przygotowania się do zajęć była o wiele ciekawsza niż konieczność przeczytania kilku tekstów, które w oderwany sposób przedstawiają ową rzeczywistość. Oczywiście żadna książka nie zastąpi filmu, jednak pokazanie realiów życia w slumsach (ubogich dzielnicach dużych miast, np. Rio de Janeiro w Brazylii) w pigułce za pomocą filmu „Miasto Boga” jest chyba najprostszą i zarazem najszybszą metodą.

        Podobnie może być w gimnazjum bądź liceum; o ile szkołę nie stać na odpowiednie przygotowanie laboratoriów do eksperymentów, to zakup telewizora bądź rzutnika i pokazanie eksperymentów chemicznych, okaże się bardziej interesujące. Żaden przedmiot nie musi być nudny, o ile zostanie pokazany w ciekawy, oryginalny sposób, a filmy w całej swojej prostocie tę rolę jak najbardziej spełniają.

Tym samym chciałbym zaprosić Was do dyskusji: czy zetknęliście się z taką formą prowadzenia zajęć? O ile były to ciekawe zajęcia, to na pewno pamiętacie w ramach czego oglądaliście dany film i jaki był jego tytuł - piszcie o tym w komentarzach. :)

 
Picture
7 marca 2012 roku jest kolejnym dniem, który zapisał się na kartach historii nowych technologii. Chodzi dokładnie o premierę nowego tabletu od Apple - iPada nowej generacji, który od zeszłorocznej premiery drugiej wersji nie traci na popularności. Tym samym sposobem naszła mnie refleksja na polski odpowiednik wykorzystania nowych technologii w edukacji. Jeszcze tak z niespełna dwa lata temu część posłów zasiadająca dziś na najlepszych miejscach w Sejmie bardzo optymistycznie wyrażała się na temat wprowadzenia tego urządzenia do polskich szkół. Wychwalano jego pozytywy, możliwości, oczywiście przy jednoczesnym upowszechnieniu darmowego Internetu i oprogramowania. Głównie w celach edukacyjnych dla uczniów i studentów. Jak to u nas już bywa - na obietnicach się skończyło. Owszem, tablety do Polski zamówiono, ale trafiły one w ręce... posłów. Najdroższej generacji iPady nie trafią do uczniów, ponieważ z powodów oszczędnościowych i informacyjnych bardziej potrzebują ich polscy posłowie. Bardzo ochoczo na ten temat wypowiadał się sam wicepremier Waldemar Pawlak, który projekt ten uważa za pro-środowiskowy i wygodny. Podobnie zresztą wypowiadał się rok wcześniej, gdy pytany o reformę stwierdzał, że priorytetem nowego rządu jest wspieranie i kierowanie polskiej edukacji na wyższy poziom.
Dla porównania warto napisać, że w krajach zachodnich tablety i laptopy już na trwałe zapisały się w tamtejszym szkolnictwie, śmiało przy tym propagowane przez rząd, który potrzeby edukacji stawia wyżej nad wygodę i utrzymywanie biurokratycznego światka.
A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Czy wolicie tradycyjne środki zapisu zajęć, czy jednak lepiej byłoby korzystać z cyfrowych narzędzi?